KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 marca, 2024   I   07:13:45 AM EST   I   Anieli, Kasrota, Soni
  1. Home
  2. >
  3. POLONIA USA
  4. >
  5. Informacje polonijne ze świata

Krzysztof Medyna o szczerości, emocjach i ekspresji w jazzie rozmawia na Greenpoincie, NY

Markowa Apteka z Nowego Jorku     29 listopada, 2017

Proszę nam opowiedzieć o sobie. Kiedy zainteresował się Pan muzyką?

Przede wszystkim warto wspomnieć, że wychowałem się w rodzinie o wieloletnich tradycjach muzycznych. Dziadek, Aleksander Szwarc, był dyrygentem Reprezentacyjnej Orkiestry Wojska Polskiego. Moja mama natomiast studiowała pianistykę w Konserwatorium Warszawskim (Wyższa Szkoła Muzyczna im. F. Chopina).

Swoją „przygodę z muzyką” zacząłem od nauki gry na fortepianie, potem na klarnecie. Dość szybko zainteresowałem się
jazzem. Warsztatu muzycznego uczyłem się od grona szczecińskich muzyków jazzowych. Karierę jazzową zacząłem w Klubie Studentów Politechniki Szczecińskiej „Kontrasty”.

Wystąpiłem między innymi z Kwintetem pianisty Janusza Weissa w Szczecińskiej Wiośnie Orkiestr, na festiwalu Jazz nad Odrą we Wrocławiu oraz wystąpiłem z gdańskim trio Ludomira M. Januszkiewicza i z zespo- łem tym dokonałem nagrań dla rozgłośni radiowych w Szczecinie i w Gdańsku. W latach 1975–1978 grałem w Szwecji.

Jedno z moich marzeń spełniło się, gdy po powrocie ze Skandynawii, jesienią roku 1978, wraz z zespołem Pat 78 akompaniowałem włoskiej piosenkarce Faridzie podczas jej występów w Kaskadzie w Szczecinie.

W lutym 1979 roku podpisałem kontrakt na występy z Jerzym Połomskim, zostając kierownikiem zespołu akompaniującego popularnemu piosenkarzowi na trasach w Polsce oraz Czechosłowacji… Kolejne lata były pełne koncertów, fascynujących kolaboracji i muzycznego rozwoju.

Czy jazz jest muzyką dla każdego?
Jazz zdecydowanie nie jest dla każdego. Odbiorca sztuki (każdej) nie musi jej rozumieć, ale musi ją przeżywać. Jeżeli ktoś mó- wi „Ja tej sztuki nie rozumiem” używa błędnego określenia. Powinien powiedzieć “Ta sztuka do mnie nie dociera”.

Jazz jest dla tych, którzy mają pewne specyficzne predyspozycje do reagowania na puls zwany kiedyś swingiem, teraz groove’em, wywołanym nakładaniem się kontrapunktowo kilku warstw rytmicznych w wykonywanym utworze. Ten element nie istnieje w żadnej innej muzyce, poza muzyką latynoską, ale jej groove jest inny niż ten w jazzie.

Jak przebiega proces tworzenia muzyki jazzowej?
Pytanie skomplikowane o tyle, że dotyczy zarówno małych składów od trio do sekstetu, jak i big-bandów. Big-bandy powstały w celu wykonywania muzyki tanecznej, któ- rą kiedyś był jazz.

W małym składzie każdy utwór powstaje od nowa za każdym razem kiedy jest wykonywany. Zasada ta nie dotyczy zespołów,
w których jest boss i on „rozkazuje”. Normalnie każdy członek zespołu jest współ- twórcą utworu w momencie jego wykonywania.

Do tego potrzebna jest znajomość utworu, umiejętność słuchania kolegów i reagowania, na to co oni grają, poczucie czasu i przebiegu taktów bez potrzeby ich liczenia i najważniejsze – potrzeba opowiedzenia muzycznym językiem swoich nastrojów
i emocji.

Podczas zbliżającego się koncertu z Adamem Makowiczem wykonamy standardy jazzowe, które doskonale znamy, ale nie wiemy, jak przebiegnie realizacja każdego z nich. To będzie się działo ad hoc. Wszyscy będą świadkami dialogu pomiędzy mną a Adamem. Dialogu, którego przebieg nie został zaplanowany, a tym samym nie jest znany i tak będzie przez cały koncert.

Wyjątkowy i niezapomniany występ?
Warszawski festiwal Jazz Jamboree, rok 1967, występ kwartetu Charles’a Lloyda w składzie:
• Charles Lloyd – tenor sax, flet
• Keith Jarrett – fortepian
• Jack DeJohnette – bębny
• Ron McClure – kontrabas

Muzycy związani ze sceną jazzową, ale też tzw. rozrywkową, np. rockową czy popową, chętnie występują z orkiestrą. Jak Pan sądzi – dlaczego? Odpowiedź złożona. Czasami gra tutaj rolę idea płacącego za wszystko producenta. Zapotrzebowanie na taki melanż. Prawdopodobnie w niektórych przypadkach idea dowartościowania. Osobiście nie uważam, że granie z orkiestrą
nobilituje muzyka jazzowego czy rozrywkowego. Klasycy nie potrafią grać jazzu i podczas takich produkcji łączonych wszystko idzie dobrze i gładko dopóki nie skończą się nuty. Potem nastaje pełna grozy cisza.

Dla mnie osobiście jazz to zupełnie inna bajka, w której obowiązują odmienne kryteria estetyczne, inna forma, inny sposób posługiwania się instrumentem, inny przebieg czasu, brak skoczności, dowolna interpretacja wartości nutowych (nie mam na myśli big-bandów), podczas gdy orkiestra nie ma prawa reagować na moje granie, tylko musi egzekwować zapis nutowy. Jest to egzekucja muzyki. Mojej muzyki.

Który ze swoich projektów, płyt lubi Pan najbardziej? Do nich wraca lub wspomina… Moja kompozycja „Blind Warriors” z płyty
„In the Bush” grupy Electric Breakwater, gdzie w solówce udało mi się powiedzieć to co chciałem powiedzieć. Podobnie w utworze Andrzeja Winnickiego „Is This Your Final Answer” z płyty „Crazy Girl” kwintetu Komeda Project. Moja ocena tego ostatniego chyba w miarę obiektywna, ponieważ znany amerykański krytyk jazzowy Thomas Conrad napisał w związku z tym o mnie: Krzysztof Medyna jest dominującym muzykiem, którego gra na saksofonie wywołuje gęsią skórkę.

Co jest Pana muzycznym marzeniem?
Grać dalej.

Trzy słowa określające jazz?
Szczerość, emocja, ekspresja. 

Dzwoniąc powołaj się na reklamę z POLONIJNEJ KSIĄŻKI - Polish Pages.


Markowa Apteka zaprasza
na Greenpoint lub na zakupy online
Kliknij tu >>>