KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 19 kwietnia, 2024   I   06:25:42 PM EST   I   Alfa, Leonii, Tytusa
  1. Home
  2. >
  3. POLONIA USA
  4. >
  5. Edukacja i stypendia

Minister P. Gliński kontra „Grotowski”, czyli „Śmierć i dziewczyna”

Piotr Piętak     25 listopada, 2015

Mam wrażenie, że polemika pomiędzy nowo mianowanym ministrem kultury i dyrektorem Teatru Polskiego, w którym wystawiono sztukę pt. „Śmierć i dziewczyna”, polega na licznych – niezrozumiałych przez obie strony – nieporozumieniach i pomyłkach, które chciałbym w niniejszym artykule czytelnikowi przedstawić.

Rozumiem doskonale argumenty ministra P. Glińskiego. Z punktu widzenia formalnego są one bez zarzutu, jednak z punktu widzenia sztuki teatralnej sa one po prostu absurdalne.

Czy trzeba naprawdę przypominać, że Teatr Polski we Wrocławiu ma ambicję kontynuowania wielkiego dzieła Jerzego Grotowskiego, który właśnie w tym mieście od 1 stycznia 1965 roku rewolucjonizuje teatr światowy i rozsławia polską sztukę na całym świecie? Czy minister P. Gliński nie wie, że główną funkcją Teatru Laboratorium była praca nad zgłębieniem tajemnic ludzkiego ciała i że Teatr Polski do tych aspektów rewolucji teatralnej wielkiego reżysera nawiązywał w sztuce „Śmierć i dziewczyna”?

Co jest główną materią teatru? Scenografia, tekst – ale przede wszystkim aktor. Aktor to głos, jego modulacja, mimika i ciało. Tworzywem pisarza jest słowo. Tworzywem reżysera człowiek. Jego ciało. Śledząc eksperymenty Grotowskiego przeprowadzane w teatrze Laboratorium i jego kolejne inscenizacje – np. Książę Niezłomny czy Apocalypsis cum figuris - widzowie stawiali sobie mimo woli następujące pytania: dlaczego gest powitania przypomina gest pożegnania, czy nasze ciało mogłoby się poruszać inaczej, dlaczego chodzimy na nogach a nie na rękach? Poddani intensywnym ćwiczeniom fizycznym aktorzy teatru Laboratorium dochodzą do kresu materialnego samopoznania i cielesnej perfekcji czego najdoskonalszym wyrazem było niewątpliwie przedstawienie Księcia Niezłomnego. Inscenizacja tak czysta i prawdziwa, że jeden z krytyków pytał zdumiony: Czy Cieślak (odtwórca głównej roli) grał czy był Księciem Niezłomnym?

Doszedłszy do kresu teatru Grotowski, obdarł go po drodze z tajemnicy, rozebrał do naga, udowodnił że jest on rzeczywistością i dlatego właśnie dzisiejsza postmodernistyczna kultura oparta na ekonomi spektaklu uważa go za swego Mojżesza.

Teatr Polski chce kontynuować tą tradycję, bo każdy wie, że nasze ciało poznajemy najpełniej w trakcie aktu seksualnego. Intencje reżysera i twórców spektaklu pt. „Śmierć i dziewczyna” rozumiem jako próbę teatralnego zgłębienia erotyki – jest ona wszechobecna i coraz bardziej przerażająca, intuicyjnie czujemy, że jej absolutna władza, jej dyktatura zaczyna niszczyć międzyludzkie relacje. Sztuka zawsze – to jej powołanie – reagowała na krzyk zagubionych i nieszczęśliwych jednostek. Sztuka analizując rzeczywistość – a co dzisiaj jest nią jak nie erotyka – pomagała zerwać z niej zasłonę, być może reżyser „Śmierci i dziewczyny” chciał zstąpić do piekieł, być może przesadził, ale taka jest natura teatru, który - szczególnie po rewolucji Kantora i Grotowskiego – zmienił się w życie.

Jak się wydaje nowy minister kultury nie wie o tym procesie nic, dlatego, pozwalam sobie przedstawić, krótkie przypomnienie alfabetu współczesności.

Współczesna ekonomia - twierdzi Jeremy Rifkin - nie jest już gigantyczną fabryką, lecz sceną teatralną, na której sztuki reżyserują specjaliści od zarządzania i marketingu. W ekonomii spektaklu produkcja dóbr kultury zmienia całkowicie organizacje przedsiębiorstwa podporządkowując jego codzienną aktywność regułom gry obowiązującym w teatrze. Dlatego też niektóre wyższe szkoły zarządzania - n.p w Columbie lub Northwestern - wprowadziły do swojego programu nauczania podstawy sztuki dramatycznej. Menadżer XXI wieku musi być dobrym aktorem, bez umiejętności gry, bez umiejętności manipulowania ludźmi przy pomocy głosu, ruchów ciała, bez perfekcyjnego opanowania gestu jako ''nośnika sensu'' nie mógłby on zarządzać dzisiejszym przedsiębiorstwem. Socjologią ''teatralizacji'' życia zawodowego były prace Ervinga Goffmana, jej metodologią działalność awangardowych teatrów Grotowskiego i Kantora.

W 1944 reżyser „Umarłej klasy” notował ''doprowadzić twór teatralny do tego punktu napięcia, gdzie krok jeden dzieli dramat od życia, aktora od widza'' i po 30 latach tworzenia widowisk w teatrze Criciot 2 w następujący sposób podsumowuje swoją sceniczną filozofie: ''Dramat na scenie musi się nie dziać ale stawać, rosnąć w oczach widzów. Dramat się staje. Musi się stworzyć wrażenie jakoby rozwój wypadków był samorzutny i nieprzewidzialny.''

Dokonując destrukcji teatru jako sztuki obaj wybitni artyści wyczuleni są jednocześnie na jego potęgującą się obecność w życiu. Swoimi przedstawieniami i autokomentarzami Kantor i Grotowski przerzucają pomost pomiędzy epoką kiedy teatr był jeszcze teatrem a życie życiem i naszymi czasami, kiedy najlepszą sztuką - co prawda coraz mniej zrozumiałą - jest codzienna egzystencja. To nie przypadkiem w ich przedstawieniach widzowie stają się aktorami, a scena i widownia są instalowane w szatni, gdzie wszyscy razem odgrywają życio-teatr. Kiedy gramy? Kiedy jesteśmy - i czy jest to w ogóle możliwe - autentyczni?

Pytania pisarza W. Gombrowicza stają się obsesją reżysera Jerzego Grotowskiego. To samo można powiedzieć o Kantorze, którego artystyczny wysiłek polegał głównie na zacieraniu wszystkich granic istniejących między sceną a życiem. Artur Sandauer podsumowując jego działalność stwierdził: ''Stajemy wobec zjawiska paradoksalnego: teatru, który udaje, że teatrem nie jest, starannie wyreżyserowanego widowiska, które podaje się za próbe, działalności wreszcie reżysera, która chce uchodzić za improwizacje - sztuki słowem, która chce stać się rzeczywistością". Fachowcy od marketingu rozpoznają w tych zdaniach opis swojego życia zawodowego.

Bo czymże innym jest współczesny akt kupna-sprzedaży jak nie ''wyreżyserowanym widowiskiem'', ''teatrem, który udaje, że teatrem nie jest'' ? Kantor i Grotowski w trakcie kolejnych aktów destrukcji teatru, sceny, aktora tworzyli jednocześnie teologiczne scenariusze niezbędne do funkcjonowania kulturowego kapitalizmu, byli - zachowując wszystkie proporcje - jego Lutrem i Kalwinem bez których - w.g analiz Maxa Webera - pojawienie się kapitalizmu przemysłowego byłoby praktycznie niemożliwe.

Czy o tym wszystkim minister kultury i profesor socjologii, który prace Webera i Goffmana powinien znać na pamięć – nie wie? Czy nie rozumie, że anons zamieszczony przez dyrekcję Teatru Polskiego Internecie – anons, który tak go zszokował – stanowił z jednej strony część strategii marketingowej twórców sztuki, z drugiej zaś pełnił role didaskaliów? Jeżeli tego nie wie to sytuacja jest naprawdę poważna, oznaczałoby to bowiem, że czołowi ministrowie rządu PiS nie wiedzą nic o współczesności. Zaczyna być „straszno”, bo hipoteza, że aktualny minister kultury, który jest prof. socjologii nie czytał prac Ervinga Goffmana i Jeremy Rifkina i nie słyszał o Grotowskim i Kantorze, jest lekko przerażająca.

Piotr Piętak
e-korupcja.pl