KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 19 kwietnia, 2024   I   08:12:34 AM EST   I   Alfa, Leonii, Tytusa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Marian Kozielewski patronem warszawskiej policji. Jest wystąpienie o pośmiertną nominację generalską

Waldemar Piasecki     11 stycznia, 2019

Podinspektor Marian Kozielewski, najstarszy brat Jana Karskiego został patronem warszawskiej policji. Uroczystość z tej okazji odbyła się w Pałacu Mostowskich, siedzibie Komendy Stołecznej. W roli gości honorowych wystąpiły dwie najbliższe członkini rodziny - Edwarda Natkańska, siostra cioteczna Mariana i Jana Kozielewskich oraz dr Wiesława Kozielewska, bratanica Mariana i Jana, a także córka chrzestna tego drugiego wiceprzewodnicząca Towarzystwa Jana Karskiego. Oprócz gospodarzy, uczestniczyło kierownictwo resortu spraw wewnętrznych i Komendy Głównej Policji. Przybyli także metropolita warszawski ksiądz kardynał Kazimierz Nycz i ksiądz biskup Józef Guzdek, biskup polowy Wojska Polskiego. Nie mogło zabraknąć przedstawicieli Stowarzyszenia "Rodzina Policyjna 1939 r." grupującego rodziny przedwojennych policjantów oraz kierownictwa Towarzystwa Jana Karskiego.

Za pełnym ceremoniałem

Po wprowadzaniu sztandaru Komendy Stołecznej i odegraniu  hymnu państwowego nadinspektor Paweł Dobrodziej, szef stołecznego garnizony policyjnego   przywitał wszystkich  przybyłych na uroczystość  podkreślając jej j doniosłość w  roku jubileuszu 100-lecia powstania Policji.


Foto: Marek Wieczerzak

Anonsując odsłonięcie tablicy pamiatkowej poświeconej Marianowi Kozielewskiemu, mówił m.in.:

- Uhonorujemy w ten sposób wielkiego człowieka i oficera Policji Państwowej, Komendanta Policji m.st. Warszawy w latach 1934-1939, I Komendanta Głównego Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa, ale przede wszystkim uhonorujemy wielkiego człowieka, patriotę, żołnierza i policjanta Niepodległej. Spotykamy się, by przywrócić pamięć o naszym Patronie zbiorowej pamięci. To nasz obowiązek. To fundament etosu naszej służby, źródło naszej zawodowej wspólnoty.

Zwracając się do rodziny Patrona  pokreślił: - Dziś razem ze swoim krewnym Marianem stajecie się członkami wielkiej rodziny stołecznych policjantów.

Nastepnie wygłoszona została uroczysta laudacja  prezentująca biogarfię  Patrona.                       

Tablica pamiątkowa

Odsłonięcia tablicy dokonała dr Wiesław Kozielewska-Trzaska wraz z nadinspektorem  dr Andrzejem Szymczykiem,  pierwszym zastępcą komendanta głównego policji.


Tablica pamiątkowa. Obok kardynał Kazimierz Nycz. Foto: Marek Wieczrzak

Aktu poświęcenia dokonał  kardynał  Kazimierz Nycz, przyjaciel Rodziny i Towarzystwa Jana Karskiego. 

Mówił: - Patronów mamy nie tylko, gdy ktoś jest beatyfikowany czy kanonizowany, patronów mają szkoły, instytucje i patronów powinna mieć Policja. Niech ta dzisiejsza uroczystość odsłonięcia tablicy bohatera nic nie kończy, a wszystko zaczyna. Niech inspiruje do  naśladowania  tego. pieknego  życiorysu służbie Ojczyźnie

Pisze się historia

- Jesteśmy świadkami niezwykłego wydarzenia w historii stołecznej Policji. Dziś, po wielu latach wędrówki na teren swojego macierzystego garnizonu powraca podinsp. Marian Kozielewski, człowiek, który całą swoją młodość oddał w walce o niepodległą Ojczyznę, który zmagał się z wrogiem wtedy, kiedy Ojczyzna tego najbardziej potrzebowała, człowiek odważny, dobry dowódca, człowiek niezwykle mężny. Po zakończeniu działań wojennych zamiast zaszczytów i splendoru czekała go konieczność ucieczki i spędzenia swoich dalszych lat życia na emigracji. Dzięki takim ludziom jak on, my współcześni możemy cieszyć się życiem w wolnym kraju, demokracją i przywilejami z tego wynikającymi. Natomiast my policjanci, którzy stanowimy już kolejne pokolenie, możemy być dumni, że służymy wiernie narodowi w niepodległej Ojczyźnie. (…) Mam nadzieję, że pamięć o podinsp. Kozielewskim będzie trwała nie tylko wśród policjantów i pracowników stołecznego garnizonu, ale będzie też miała zaszczytne miejsce w historii całej polskiej Policji – mówił.

W imieniu rodziny podziękował za nadanie patronatu  Jerzy Kozielewski zwracajać m.in. uwagę:  „To ogromne zobowiązanie dla policjantów, bo nigdy nie można być gorszym od samego patrona. Mam nadzieję, że będzie on patronował w każdej sekundzie Waszej służby.”.

Następnie wszyscy udali się na zwiedzania wystawy o patronie Komendy Stołecznej.


Komendant stołeczny nadinspektor Paweł Dobrodziej i pierwszy zastępca komendanta głównego nadinspektor Andrzej Szymczyk witają dr. Wiesławę Kozielewską, Edwardę Natkańską i kardynała Kazimierza Nycza. Foto: Krzysztof Chwała / Biuro Prasowe KSP

Droga bohatera

Przypomnijmy tę  postać. Droga Mariana Kozielewskiego jest drogą  patriotyzmu, prawdy i służby.

Jako szesnastolatek uciekł z domu, aby dołaczyć  w sierpniu 1914 roku do  formujacego się pod Krakowem legionowego wojska Józefa Piłsudskiego. Komendant wcielał Go osobiście, skarciwszy najpierw, że nie usłuchał matki, która zabroniła mu tej przygodn i nawet schowała buty.

Od pierwszego spotkania stał się bliski Józefowi Piłsudskiemu i tak już pozostało do śmierci Marszałka w maju 1935 roku.

W sierpniu 1915 roku został ranny w boju i trafił do szpitala. Wzięty do niewoli pracował w kopalni węgla w Saksonii do grudnia 1916 roku, kiedy zwolniono go ze względu na stan zdrowia. Powróciwszy do kraju natychmiast stawił się do służby legionowej.

Po kryzysie przysięgowym w lipcu 1917 roku został osadzony w obozie dla internowanych w Szczypiornie. Znów zwolniony z powodów zdrowotnych, rozpoczął działalność w POW i był kolejno dowódcą sekcji, plutonu i kompanii oraz komendantem lokalnej organizacji POW w Rogowie pow. Brzeziny. W listopadzie 1918 roku uczestniczył w opanowaniu dworca kolejowego Łódź-Fabryczna, nieopodal kamienicy przy ulicy Kilińskiego 71, gdzie mieszkała rodzina Kozielewskich.

Po krótkiej służbie w 28 Pułku Piechoty Strzelców Kaniowskich, został skierowany do powstających organów bezpieczeństwa Rzeczypospolitej. Od lipca 1919 roku służył w Policji Państwowej. W wojnie z bolszewikami 1920 roku dowodził kompanią ochotniczego Policyjnego 213 Pułku Piechoty. Następnie, do wiosny 1923 roku, zaangażowany był w organizację służby ochrony granic na Wileńszczyźnie.

Dalej służba wiodła przez kierowanie powiatowymi komendami policyjnymi w Radomsku, Włoszczowej i Szydłowcu oraz nowogródzką komendą wojewódzką i następnie od 1931 roku Komendą Wojewódzką PP we Lwowie. Doprowadził do ujęcia morderców Tadeusza Hołówki, najbliższego współpracownika Józefa Piłsudskiego odpowiedzialnego za dialog z Ukraińcami.

Po zabójstwie, w czerwcu 1934 roku ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego, podinspektor Marian Kozielewski - na żądania marszałka Józefa Piłsudskiego - przeniesiony został na stanowisko komendanta Policji Państwowej Miasta Stołecznego Warszawy. Był filarem specjalnej grupy śledczej, która doprowadziła do ujęcia sprawców tego mordu politycznego. W 1937 roku doprowadził po finezyjnej grze operacyjnej do ujecia kasiarza Stanisław Cichockiego słynnego Szpicbródki.

Na swym warszawskim stanowisku wykazał się wielkimi talentami organizacyjnymi i wprowadzaniem w polskiej policji rozwiązań służb zachodnioeuropejskich. Przewidywany był nawet jego awans na komendanta głównego PP, czemu stanęła na przeszkodzie śmierć Józefa Piłsudskiego i nowa konstelacja polityczna, jaka się wyłoniła w Warszawie.

W kampanii wrześniowej 1939 roku bohatersko bronił stolicy. Wypełniając postanowienia aktu kapitulacji, jaki podpisało 27 września 1939 roku dowództwo obrony Warszawy i na kategoryczne „życzenie” prezydenta miasta Stefana Starzyńskiego, komendant Marian Kozielewski wraz ze swym korpusem pozostał na stanowisku przechodząc pod nadzór okupacyjnej administracji niemieckiej z zastrzeżeniem użycia polskiej policji tylko do spraw porządkowych.

Na ostatniej odprawie z podległymi sobie funkcjonariuszami w sposób jednoznaczny nakreślił powinności formacji w nowych warunkach mówiąc, że będzie ona organizacją sabotującą zarządzenia niemieckie wymierzone przeciwko społeczeństwu polskiemu, uprawiającą dywersję i walczącą z okupantem.

Pułkownik Kozielewski, realizując nakreślony program działania,  zgodnie z zapowiedzią, rozpoczął organizowanie konspiracyjnych struktur w ramach policji. Stworzona przezeń organizacja nosiła kryptonim Firma Asekuracyjna POL. W październiku 1939 roku za pośrednictwem znanego mu osobiście byłego ministra spraw wewnętrznych Mariana Borzęckiego podporządkował się Centralnemu Komitetowi Organizacji Niepodległościowych, uznając go za reprezentację Rządu RP na Uchodźstwie.

Brat godny brata

Zaprzysiągł w Podziemiu młodszego brata, podporucznika Jana Kozielewskiego, który dotarł do okupowanej stolicy po ucieczce z niewoli sowieckiej i niemieckiej. Zarekomendował Jana - Marianowi Borzęckiemu. 

W grudniu 1939 roku bracia Kozielewscy przygotowali pierwszy raport o sytuacji w okupowanej Polsce, jaki przekazali paryskiemu rządowi Władysława Sikorskiego przez dyplomatę jugosłowiańskiego.


Początek raportu…  Foto:  II tom biografii „Jan Karski. Jedno życie” pióra Waldemara Piaseckiego.

W ślad za tym, Jan Kozielewski wyruszył zimą 1940 roku ze swą pierwszą misją. 7 maja 1940 roku pułkownik Marian Kozielewski wraz z kilkudziesięcioma podległymi sobie oficerami został aresztowany i osadzony na Pawiaku. W sierpniu, w pierwszym transporcie, został wywieziony do obozu w Oświęcimiu.

Zwolniony dzięki zabiegom konspiracyjnym i ogromnemu zaangażowaniu żony Jadwigi w maju 1941 roku powrócił do Warszawy i z marszu przystąpił do służb policyjnych Państwa Podziemnego - Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa (PKB), zostając ich komendantem głównym. Stworzył ich krajową, sprawnie funkcjonującą strukturę.

W wyniku intryg wewnętrznych w Delegaturze Rządu na Kraj związanych z ambicjami Polskiego Stronnictwa Ludowego i nieustannym mieszaniem się w kompetencje PKB, z końcem listopada 1943 roku, komendant złożył rezygnację. Jego miejsce zajął cywil wskazany przez PSL.

Marian Kozielewski pozostawał bez przydziału. Po wybuchu Powstania Warszawskiego zgłosił się na ochotnika. W szturmie PAST-y został dwukrotnie trafiony przez niemieckiego snajpera wynosząc z ognia rannego kilkunastoletniego powstańca.

Pułkownik ocalał przeżywając m.in. ostrzał artyleryjski szpitala powstańczego, gdzie trafił ranny. Odnalazła go żona. Po upadku powstania Kazielewscy trafili do Pruszkowa. Potem ukrywali się w Szydłowcu u rodziny Jadwigi na fałszywych papierach. 

Zadenuncjowani przez polskich sąsiadów, wiosną 1945 roku, wyjechali to Łodzi tuż przed aresztowaniem przez bezpiekę nowej władzy nadanej z Moskwy. W Łodzi, Marian Kozielewski przez pewien czas prowadził sklep drogeryjno-chemiczny. Kiedy jego tożsamość został ujawniona, bezpieka i NKWD dokonały najścia sklepu, szczęśliwie podczas nieobecności Kozielewskiego. Od tego czasu ukrywał się.

Po brawurowej akcji, w której organizacji brał udział  pzrebywający na Zachozdie  Jan Karski  został wywieziony do Berlina, a tam przerzucony do amerykańskiej strefy okupacyjnej. Wstąpił do służby w Polskich Kompaniach Wartowniczych i trafił do Francji. Za sprawą młodszego brata Jana, Marian wraz żoną, która do niego dotarła po ucieczce z kraju, trafili w 1948 roku do Kanady.

Grób w grób

Tam pod Montrealem prowadzili farmę rolniczą. Ostatecznie dzięki zabiegom Jana Karskiego, wówczas już profesora Georgetown University, Marian i Jadwiga Kozielewscy otrzymali azyl polityczny i stały pobyt w Stanach Zjednoczonych.

Do Waszyngtonu przybyli w 1960 roku. Pułkownik Marian Kozielewski nie przyjął jednak - ku powszechnemu zdumieniu Amerykanów - rządowego zasiłku przyznawanego uchodźcom politycznym i weteranom II wojny. Przyjął posadę pracownika ochrony Corcoran Gallery w Waszyngtonie. Z niewielkich zarobków co miesiąc przygotowywał paczki z pomocą dla swoich towarzyszy broni w Polsce. 

8 lipca 1964 roku, podczas służby nocnej w galerii, popełnił samobójstwo. W pożegnalnym liście zadysponował wszystko, co po nim zostało tym, którym dotąd pomagał w Polsce.  Wczesniej zniszczył swoje dokumenty, ozznaczania i  ulubioną broń służbową. Był nią pistolet Colt wz. 1911. Uzywał go zarówno przed wojną, jak i  podczas okupacji. Ten sam model miał w Waszyngtonie. 

Jan Karski pochował brata na waszyngtońskim cmentarzu Góry Oliwnej. Tam spoczywa do dziś. Sam spoczął obok w lipcu 2000 roku w identycznym grobie i pod takim samym nagrobkiem.


Foto: Waldemar Piasecki

Drugi generał w rodzinie?

Pułkownik Marian Kozielewski, czterokrotnie odznaczany Krzyżem Walecznych, czterokrotnie ranny w boju, był nie tylko wybitnym oficerem i dowódcą. Pozostaje kwintesencją polskiego patriotyzmu, narodowej dumy i honoru.

Doktor Wiesława Kozielewska podsumowuje uroczystość patronacką:

- Fakt, że Komenda Stołeczna otrzymuje takiego patrona cieszy. Uwazamy jednak, że Państwo polskie tego wybitnego oficera powinno pośmiertnie uhonorować nominacją generalską. W tej sprawie wystąpiliśmy do Prezydenta RP. Ufamy, że wszyscy tu zebrani  dopomogą w tym dziele.

Pośmiertne szlify generalskie należą się Marianowi Kozielewskiemu  niemniej niż jego bratu Janowi Karskiemu, którego do takiej godności sam stworzył. 


Zgodnie z kodem honorowym, pułkownik Marian Kozielewski zniszczył przed zadaniem sobie śmierci - swoją broń. Był to jego ulubiony pistolet Colt wz.1911.

"Dziennik Polonijny" otrzymał z Komendy Stołecznej Policji ten materiał filmowy z urozcystości: http://www.policja.pl/dokumenty/zalaczniki/168/168-89157.mp4